29 kwietnia 2013

Lektor czy napisy?


Dzisiejszy post będzie pierwszym w kategorii „Mój punkt widzenia”. Jakiś czas temu obejrzałam nagranie z DDTVN, w którym to poruszony został temat lektorów w filmach. Wiem, że spora część społeczeństwa jest przeciwna lektorom, ja postanowiłam przyjrzeć się temu bliżej i stwierdzić czy lektor w filmach to dobry czy zły pomysł. Nie czekając przechodzę do pisania na temat lektorów, napisów, kłótni na forach oraz dorzucających swoje 3 grosze (o zgrozo!) politykach.


Napisy jako skuteczna forma nauczania?

I tak, i nie. Osobiście bardzo lubię oryginalną ścieżkę dźwiękową, dlatego, że mogę usłyszeć głos moich ulubionych aktorów i uczyć się różnych akcentów. Jednak nie myślcie, że jestem przeciwniczką lektorów. Wbrew pozorom wnoszą naprawdę wiele do filmu. Trzymają zazwyczaj równe tempo z oryginalnymi kwestiami i są dokładniejsze w tłumaczeniu. Wróćmy jednak do nauki. Czy film z napisami edukuje? Cóż, mam mieszane uczucia. Jeśli ktoś nie uczył się nigdy danego języka, załóżmy angielskiego, to obawiam się, że napisy nic nie zdziałają. W takim wypadku trzeba chyba zacząć od filmów dla dzieci z kwestiami typu „My name is (…)Repeat”. Poza tym weźmy pod uwagę uwielbiane przez widzów kino akcji. Chyba nie muszę mówić, że kwestie wypowiadane przez bandziorów jak ”Fuck you Man!” nie są zbyt edukacyjne, a w takich filmach spotykamy się z tego rodzaju wypowiedziami non stop.  Minusem jest bardzo częsta niezgodność pomiędzy wypowiadanym tekstem, a jego tłumaczeniem w napisach. Poza tym dzieci w wieku 6-7 lat oglądające filmy familijne nie dadzą rady oglądać, czytać i jeszcze analizować o co chodzi w jednym momencie. Faktem jest jednak, że dzięki filmom bez lektora osłuchujemy się z językiem i podłapujemy pojedyncze słówka. Uczenie się z filmów jest świetnym pomysłem jeśli chcemy wykorzystać język w praktyce. Żeby poznać teorię, zasady i poprawne składnie polecam inne metody.

Napisy, a starsi od nas

Zauważyłam wiele jadu w komentarzach na różnych forach skierowanych do ludzi, którzy nie mają już po dwadzieścia lat. Nie zapominajmy, że nie tak dawno Polska, nie była taka jaką obecnie mamy. Teraz wydaje nam się, że każdy zna angielski i jest taki „światowy”. Wybaczcie, ale to stwierdzenie wydaje mi się najodpowiedniejsze: Gówno prawda. Wiele starszych od nas zna podstawy angielskiego lub w ogóle go nie zna. Dla takich osób oglądanie filmu z napisami jest męczarnią. Zamiast cieszyć się filmem, siedzą i trochę czytają, trochę słuchają i po pewnym czasie zaczyna ich to po prostu nudzić. Wyobraźcie sobie latynoską telenowelę z napisami zamiast lektora (dla mnie nawet z lektorem latynoskie telenowele są katorgą ze względu na ‘powalającą’ grę aktorską). Słowa płynące z ust jak z rwącego potoku, niezrozumiały język, do tego dynamiczna akcja, same zawirowania i jeszcze do tego trzeba czytać, żeby coś zrozumieć. Klik. Aż się w głowie kręci. Co z ludźmi starszymi? Byłam naprawdę zaskoczona, że ludzie tak śmiało ich krytykują. Odzywki w stylu „Niech starzy siedzą w domu i nie chodzą do kin, skoro nie lubią filmów z napisami” pokazują jacy jesteśmy światowi i gratuluję autorom tych tekstów kultury osobistej. Patrząc choćby na moją babcię, wiem, że film z napisami jest okropnym pomysłem dla starszych osób. Po pierwsze wzrok już nie jest tak dobry, przez co czyta się trochę wolniej, poza tym słuch też nie jest najlepszy, słów nie można dać głośniej, a lektora tak. Filmu w obcym języku nie ma sensu dawać głośniej. Dzięki lektorom, starsze osoby po prostu mogą oglądać filmy.

Ambicja czy snobizm?

Snobizm. Wiem, że większość, zwłaszcza młodych ludzi, chwali się tym, że ogląda filmy w oryginale. W tym akapicie postanowiłam odnieść się do kilku komentarzy, których z powodu tragicznej ortografii i niecenzurowanego słownictwa nie będę cytować. Jedna osoba stwierdziła, że tylko ludzie, którzy nie potrafią czytać, chcą oglądać filmy z lektorem. Są oni analfabetami, nie lubią książek i nie są inteligentni. Bardzo mnie rozbawił ten komentarz. Często oglądam filmy z lektorem i nie czuję się przez to tępa lub nieoczytana. Za to znam osoby, które oglądają filmy z napisami, a książki w życiu nie przeczytały.  Mam doskonały przykład snobizmu. W szkole miałam nauczyciela języka angielskiego, który kochał oglądać filmy w języku angielskim z angielskimi napisami. Pominę, że kwestie aktorów swoje, a napisy swoje. Od czasu do czasu pojawiały się trudne słowa, więc prosiliśmy nauczyciela o wytłumaczenie. Nie wiedział. Mówił, że to nieistotne. Kilka razy zdarzyło się, że w ogóle nie zrozumiał filmu. Nauczyciel angielskiego. Ale przecież to takie inteligentne oglądać film w oryginale. Osobiście nie uważam, że oglądanie filmu w oryginale jest głupie, ale nie mogę znieść kiedy ktoś się tym chwali, a intelektem nie grzeszy. Tak się zastanawiam po co ludziom w takim razie te napisy? Przecież są tacy mądrzy. Skoro są tacy świetni w angielskim, to po co im słowa na dole ekranu? Niech słuchają i chwalą się tym, że rozumieją bez tłumaczenia. I napisy i lektor to tłumaczenie. Jedyna różnica jest taka, że z lektora skorzysta więcej ludzi i to nie tylko ze względu na wygodę, ale również z innych powodów, jak wiek, nieznajomość języka obcego, niechęć do rozpraszania się. Jeden z komentujących słusznie zauważył, że napisy bardzo rozpraszają, rzeczywiście, nawet gdy film leci po polsku, ale są napisy dla niesłyszących, to mimowolnie czytam (nie mam pojęcia czy z ciekawości co jest napisane czy po prostu moje oczy podążają za napisami), a potem mało wiem z filmu, bo zamiast śledzić film, śledzę napisy.

Co mają do tego politycy?

Jak zwykle nasi politycy są tak zapracowani, że uczepili się kolejnej, jakże ważnej sprawy. Oczywiście nie ma ważniejszych. Posłowie PSL chcą dać widzom możliwość wyboru czy język oryginalny czy napisy. Oświećcie mnie, ale wydaje mi się, że mamy już taką możliwość. Na wielu telewizorach są funkcje wyboru czy oryginał czy napisy czy bez. Płyty DVD również oferują możliwość wyboru, nawet innych języków. O co, więc chodzi? Według posłów lektor przeszkadza w nauce języka i napisy powinny być obowiązkowe. Chętnie wymyśliłabym kilka projektów nakazujących przymusową naukę języków obcych oraz języka ojczystego posłom. Coś mi się wydaje, że to oni bardziej potrzebują dodatkowych pomocy naukowych, bo nawet nie potrafią się wysłowić reprezentując nas na arenie międzynarodowej.  Moim zdaniem posłowie jak zwykle sprytnie odwracają naszą uwagę. Oni zajmują się bzdurami, a my nie mamy już sił na to patrzeć.

Chciałabym na koniec powiedzieć,  że każdy powinien decydować, który film w jakiej wersji chce oglądać. Jedni wolą napisy, inni lektora, a jeszcze inni wersję oryginalną bez napisów. Bez względu na to jaki wariant wybierzecie najważniejsze jest żeby film zrozumieć.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz